wtorek, października 27, 2015

Louis VII

 Wstałam jak zwykle z popuchniętymi od łez oczami. Rozejrzałam się po pokoju mój synek jeszcze spał. Uśmiechnęłam się. Betty nie ma już od dłuższego czasu, tęsknie za nią. Doktor Streward odwiedza mnie co noc, chyba nie muszę mówić w jakim celu, to jest okropne. Dodatkowo jestem głodna i to bardzo. Dylan daje mi tylko kromkę chleba suchego i szklankę wody, przed snem. Szczęśliwie się składało, że w dzień nie zaglądał, a jak już to tylko po to by się ze mnie pośmiać. Całe dnie przesiadywałam w pokoju, bawiąc się z synkiem albo czytając książkę. Chciałabym już wrócić z synem do domu z Louisem, boje się tego miejsca.

                                                                ***

Od samego rana, się pakowałem. Do koncertu mamy masę czasu, ale po nim nie będzie czasu bo od razu wylatuje, już się doczekać nie mogę. Miałem dzisiaj naprawdę świetny humor, z tej okazji postanowiłem zrobić śniadanie dla wszystkich i dla Paula, bo przecież czasami mogę. Kiedy kończyłem, jak zwykle słyszałem, że chłopcy już wstali i zapewne schodzą na dół, oczywiście nie myliłem się. Wyszedłem z kuchni by się przywitać z chłopakami, co ich naprawdę zaskoczyło. 

 No dzień doberek, panowie! Śniadanko? Przygotowałem wam, wszystko jest na stole w kuchni. - Pobiegłem do góry, zostawiając ich w osłupieniu, ale nie na długo ponieważ po chwili usłyszałem śmiechy. Ubrałem się, wróciłem do kuchni. Wszyscy jedli, a ja wziąłem tacę z jedzeniem dla Paula. 

- Ey, co Ty robisz? Nie zjesz z nami ? - Zapytali zdezorientowani. 

- To nie dla mnie. - Powiedziałem, ale od razu zacząłem żałować.

- Stary, wiesz co? Nie krytykuje Cię i nie chce pouczać, ale mówisz jak bardzo kochasz Lucy, walczysz o powrót czy najmniejszy kontakt z nią, jak lew a w dzień wyjazdu zanosisz śniadanie dla kogoś...ładna chociaż ? - Zapytał Harry. Miałem ochotę go zabić. Jak w ogóle mógł pomyśleć, że zdradziłem moją ukochaną Lucy? Idiota. 

- Tak, wiesz jest bardzo ładna, ma około 40 lat ma żonę, dziecko. Całkiem niezły zarost na twarzy i brzuszek, ah zapomniałby.. znacie ją. - Ledwo powstrzymałem się od śmiechu, ich miny były komiczne. 

                                                           ***


Zapukałem do drzwi Paula, który po chwili otworzył. Minę miał jak zwykle poważną, jednak kiedy powiedziałem mu, że zrobiłem dla niego śniadanie, był nieco zaskoczony i jego mina była podobnie jak chłopaków, bezcenna. 

 - Oho, a co to się stało? Przez tyle lat żaden mi śniadań nie przynosił i to jeszcze do pokoju. Co byś chciał, Tomlinson? - Zaskoczył mnie. 

 - Ja, niczego. Po prostu chciałem Ci zrobić przyjemność. Tyle dla nas robisz od tylu lat. Należy Ci się. - Postawiłem tace na stoliku i chciałem wychodzić kiedy usłyszałem dzwonek telefonu.
                                                     
                                                     ***Betty***


  Zobacz, ciocia nas odwiedziła. - Wróciłam właśnie z chorobowego, od razu gdy weszłam. postanowiłam iść do Lucy, jednak to co zobaczyłam i usłyszałam, kiedy dziewczyna zobaczyła kto wszedł, dosłownie zmroziło mi krew w żyłach. Przecież zostawiłam ją w całkiem niezłym stanie, a znajoma, która też tu się zajmuję swoją podopieczną, obiecała że będzie jej dawkować lekarstwa i zadba o nią... litości. Obecnie czuje się jakby czas stanął w miejscu. Lucy siedzi wystraszona, z nieobecnym wzrokiem, z lalką w dłoniach. Szybko wyszłam, kierując się do gabinetu Stewarda, wiedziałam że on jest odpowiedzialny za nawrót stanu Lucy, żal mi jej było.

- Coś Ty jej zrobił?! Co ona Ci zrobiła? Myślałam, że skończyłeś z takim zachowaniem. Lucy...

- Zostawiła mnie dla tego gojka! Rozumiesz? Kochałem ją, a ona mnie tak po prostu zostawiła. Nie zdajesz sobie nawet sprawy z tego, jak cierpiałem. Nie mogłem się zemścić, ale teraz kiedy jest w moich rękach, ona i tej jej kochaś będą cierpieć tak samo jak ja. - Byłam w szoku. Nie miałam pojęcia,że oni się znają. Musze zadzwonić do Louisa i wszystko mu powiedzieć a najlepiej ściągnąć, jeszcze nie wiem jak, ale coś wymyślę.

 - Podaj mi jego numer, chce usłyszeć strach w jego głosie, po tym co mu powiem. - Stanęłam jak wryta. Dylan jest chory, zawsze to wiedziałam, jednak przez myśl by mi nie przeszło, że jest aż tak źle. - No, co się tak gapisz?! Dawaj ten numer, albo...

- Albo, co ? Naprawdę myślisz, że dam Ci ich skrzywdzić? Ty i ona to przeszłość, było minęło. Pogódź się z tym i daj jej żyć w spokoju z kimś kogo kocha. Z czasem i Ty...

- No i widzisz? Trzeba było nie protestować, co Ci to dało?!

                                                           ***

 - Posłuchaj teraz uważnie, Twoja Lucy, jest w moich rękach, jako jej lekarz powinienem ją wyleczyć, ale mam lepszy pomysł. Tak się składa, że Betty, czy Beatriz, jak wolisz, została zabita. Następna jest Twoja księżniczka. Masz dokładnie dwa dni na dotarcie tutaj, albo ją zabije. Najpierw oczywiście się zabawimy, swoją drogą jest niezła w te klocki,powiem Ci stary, gratuluje. - Usłyszałem w słuchawce, głos jakiegoś faceta. To co powiedział spowodowało, że cały się spiąłem. On nie mógł jej nic zrobić!

- Jeśli ją tkniesz, choćby jednym palcem, to Cię zabije, rozumiesz?! Zamorduję Cię. Zostaw ją w...- nagle połączenie zostało przerwane. Nigdy przedtem nie byłem tak zestresowany jak w tym właśnie momencie.

Byłem tak wystraszony, że w jednej chwili nogi się pode mną ugięły, musiałem usiąść. Jak on jej coś zrobił ?? - Boże, Louis on ją prawdopodobnie zgwałcił! - oświeciła mnie moja podświadomość, co wcale nie poprawiło mojego samopoczucia. Byłem w szoku, jednocześnie wściekły. Na siebie, na nią, na KAŻDEGO.

- Louis co się stało? Zbladłeś strasznie. Kto dzwonił? - Dopytywał Paul, a ja byłem tak sparaliżowany, że dopiero po chwili potrafiłem udzielić jakieś w miarę składnej informacji.

- Lucy, ona... znaczy, ten dupek, on ją...Paul ja muszę... Przepraszam. - Wybiegłem stamtąd.

 Wpadłem do pokoju zabrałem walizkę i po prostu wyszedłem, zadzwoniłem na lotnisko, na szczęście mieli wolny lot do Londynu. Musiałem zdążyć, nie wybaczyłbym sobie jakby coś jej się stało.

                                                          ***

- No to witam panią wariatkę, widzę, że laleczka jest. Jednak, wiesz co ? Ona nie będzie Ci teraz potrzebna. Troszkę się zabawimy. Twój rycerz, ma tu być za dwa dni a ja muszę się Tobą zdążyć nacieszyć.- cofnęłam się, ale chwila co on powiedział? Louis będzie tutaj? Tak bardzo za nim tęskniłam. - mimowolnie się uśmiechnęłam.

- Co Cię tak ucieszyło, laleczko? Lubisz jak się Tobą zajmuje? Będziesz za tym tęsknić tak samo jak ja, prawda? - Nie martw się, będę w Twoim sercu i głowię. Już na zawsze. - Poczułam jego obrzydliwy dotyk, znałam go bardzo dobrze. To nie był miły dotyk. Mogłam się bronić, ale nie dawałam rady, byłam za słaba. Bolało, jak zawsze. Wiem, że sprawiało mu to przyjemność. Jego stęki i jęki, były obrzydliwe. Kiedy skończył po prostu wyszedł a ja, jak po każdej akcji po prostu płakałam, aż zasnęłam.

                                                            ***

 - Wychodzicie, za 10 minut, gdzie do diabła jest Tomlinson?! - Usłyszeliśmy wściekłego Paula w garderobie.

- Nie mamy pojęcia, poszedł do Ciebie ze śniadaniem. Był w wyjątkowo dobrym humorze. Jak wrócił do Ciebie był blady, nie kontaktował, był jak w amoku. Nie wiem co miedzy wami zaszło, ale takiego go jeszcze nie znaliśmy. Spakował walizkę i wyszedł.


                                                              ***

 Po rozmowie z chłopakami, przypomniała mi się sprawa z telefonem, Louis był po niej zdenerwowany, rzeczywiście bardzo blady i wyraźnie wściekły. Bredził coś o Lucy. W tym właśnie momencie mnie olśniło. Pojechał do niej. - Niech to szlag.

 - Chłopaki już wiem, co z Louisem, poradzicie sobie bez niego? - Potem Wam wszystko wyjaśnię.

 - Jasne, nie ma sprawy Paul. - Zapewnił mnie Niall, a reszta przytaknęła przyznając mu rację.

 - Dobra ale błagam Was chłopaki, nie mówcie fanom, co się stało. Przeproście, nie wiem powiedzcie, że chory czy coś. - Poprosiłem. - Fanów biorę na siebie.

- Żaden problem, Paul spokojnie. Oby tylko z Louisem było wszystko ok. - uwielbiam ich. Czasami jest z nimi ciężko, ale można na nich liczyć.

                                                 ***

 Obudziła mnie awantura na korytarzu, nie miałam pojęcia, co się stało. Bałam się.

 - Wpuść mnie do niej, rozumiesz?!

 - Posłuchaj mnie, miło Cię widzieć, ale jeszcze z nią nie skończyłem! Chcesz popatrzeć? Taki pornos na żywo. Nie lubisz, czasami sobie pooglądać ?? Zobaczyć jak ukochana, się wiję pod obcym. Nie jesteś tego ciekawy? Nie? Trudno.

 - Lucy, kochanie, błagam Cię wyjdź do mnie! To ja Louis, jedziemy do domu skarbie, nie bój się. - Uśmiechnęłam się. Ostrożnie wstałam z łóżka z moją laleczką w dłoniach. Otworzyłam drzwi i nieśmiało wyjrzałam na korytarz. Kiedy zobaczyłam Louis, chłopak się uśmiechnął, natomiast ja nie potrafiłam wykonać żadnego ruchu.

 - No chodź do mnie, aniołku, jesteś bezpieczna. Przecież wiesz, że Cię nie skrzywdzę. - Ostrożnie podeszłam do chłopaka i się przytuliłam. Jego dotyk, na początku sprawił, że chciałam się odsunąć, potem jednak się uspokoiłam i powoli wychodziliśmy z tego piekła.

 - Louis? - odezwałam się bardzo cicho, i aż cud, że Lou usłyszał.

 - Tak księżniczko?

 - Co będzie, ze Stewardem?Nie za...- przerwał mi mój ukochany.

 - Spokojnie, niedługo się obudzi. Policja go zabierze, już po nich dzwoniłem. Jesteś bezpieczna. - Tak się właśnie czułam.

 - Dziękuje, nie wiem co by się stało gdybyś...- kilka łez opuściło moje oczy, jednak Louis sprawnie się ich pozbył.

- Już dobrze. Chodź jedziemy do domu, musisz odpocząć.

                                                         **Dwa lata później**

 Od tamtych przykrych wydarzeń minęło dużo czasu. Resztę trasy spędziłam z chłopakami. Pod opieką najlepszego psychologa. Paul i chłopcy musieli się nieźle namęczyć by go zamówić na kilka miesięcy zajmowania się tylko mną. Jednak było warto. Czuje się o wiele lepiej. Moja chora obsesja na punkcie lalek minęła. Dalej tęsknie za moim nienarodzonym dzieckiem, ale powoli godzę się z tym. Pobraliśmy się. Jestem szczęśliwa, teraz już na milion procent. Obiecaliśmy sobie, że z dziećmi poczekamy.

 Co do Stewarda, udowodniono mu kilka gwałtów, co gorsza nie tylko na mnie. Do zabicia Betty sam się przyznał. Dostał dwadzieścia pięć lat, ale co najważniejsze zakaz zbliżania się do mnie i moich najbliższych, dodatkowo nie może wykonywać dożywotnio zawodu lekarza. Doktor, który mnie przyjmował na początku, wrócił z kongresu. Dowiedziawszy się o wszystkim,zamknął klinikę, i nie mam pojęcia co się z nim teraz dzieje.

 _____________________
 
Wiem kochani, zepsułam koniec, ale mam nadzieje, że mi wybaczycie. Jak to piszę jest dokładnie 2.40 w nocy. Do końca trasy chłopców zostało już zaledwie kilka dni. Nie długo wychodzi płyta na którą zapewne wszystkie czekamy. Na koniec jestem ciekawa waszych opinii o Infinity i Perfect ( oraz teledysku oczywiście). Teraz biorę się za Imagina na życzenie, ale nie zdradzę Wam niczego. PS. Tak sobie myślę, czy chcecie bym umieszczała tutaj imaginy nawet jak będzie przerwa chłopców czy zawiesić ? Bo w sumie sama nie wiem. 





1 komentarz:

  1. Dodawaj rozdziały jak będzie przerwa :) A co do rozdziału - WSPA NIA ŁY!!! <3

    OdpowiedzUsuń