czwartek, stycznia 30, 2014

Liam Cz. III

 Wróciłam kochanie- krzyknęłam do Olivera, kiedy wróciłam z wykładów.Jakież było moje zdziwienie gdy mój ukochany nie odpowiedział.
- Oli, skarbie jesteś w domu?!- Zawołałam głośniej tym razem lekko zaniepokojona, zawsze o tej porze był już w domu. Nawoływałam go jeszcze kilka minut przeszukując przy tym wszystkie pokoje- nigdzie go nie było. Postanowiłam poczekać bo może w pracy mu się przeciągnęło i zaczęłam szykować sobie coś do jedzenia, gdyż byłam naprawdę głodna.W sumie powinnam poczekać na Olivera,ale byłam już bardzo głodna po za tym nie wiedziałam ile jeszcze będę na niego musiała czekać. Wyciągałam właśnie mleko z lodówki kiedy usłyszałam dźwięk trzaśnięcia drzwi,wystraszyłam się mimo, że wiedziałam kto właśnie wszedł. Krzyknęłam do niego z kuchni na powitanie i chciałam już wyjść z pomieszczenia,kiedy się odwróciłam w stronę wyjścia z kuchni zauważyłam,że w przejściu stoi mój szanowny chłopak, jednak coś mi nie grało, był jakiś inny, taki...zły? Tak zdecydowanie, dobre określenie.. chociaż nie... on był po prostu przeraźliwie wściekły,miał obłęd w oczach, oddech wyraźnie przyspieszony.Nie wiem czemu, ale bałam się go w tym momencie, może i nie powinnam jednak czas pokazał jak bardzo się myliłam. Powoli i ostrożnie chciałam podejść do niego lecz on tylko szorstko się odezwał mówiąc bym tego lepiej nie robiła bo nie ręczy za siebie.Oczywiście ja, jak to ja nie posłuchałam i powoli podeszłam do niego chciałam go przytulić jednak ku mojemu zdziwieniu chłopak mnie odepchnął z taką siłą,że natychmiast runęłam, chciałam wstać jednak gdy tylko się ruszyłam poczułam potężnego kopniaka w brzuch i runęłam ponownie tym razem zwijając się w kłębek, Oliver widocznie nie był zadowolony z takiego obrotu sprawy i pociągnął mnie za włosy tak bym wstała i zadał kolejny cios tym razem w twarz. Cios był tak mocny że natychmiast z mojego łuku brwiowego polała się krew, kolejny cios tym razem krew poszła z nosa. Atak chłopaka na mnie trwał jeszcze kilka minut, kiedy skończył powalił mnie jeszcze na ziemie i wyszedł zostawiając mnie pokrwawioną, wystraszoną i zapłakaną. Słyszałam, że chłopak włączył mecz w salonie jakby nigdy nic, nie przejmując się tym co się ze mną dzieje, bez żadnych wyjaśnień, mimo iż było mi strasznie przykro z powodu zaistniałej sytuacji, cieszyłam się z tego że zajął się czymś innym i w końcu zostawił mnie w spokoju. Niestety szczęście nie trwało długo, w pewnym momencie usłyszałam, że chłopak wyłączył telewizor i wstał, chwile później usłyszałam nad sobą jego głos.
 - Wstawaj!- rozkazał szorstkim głosem, co spowodowało, że natychmiast wstałam, totalnie nie spodziewając się tego co będzie dalej. 
Chwycił mnie w przedramieniu z taką siłą, że syknęłam z bólu jednak na niego nie robiło to w tym momencie żadnego wrażenia kierował mnie w stronę...sypialni? 
- Co on kombinuje?- zadawałam sobie to pytanie w myślach,kiedy poczułam że runęłam na coś miękkiego jak nie trudno się domyśleć, było to łóżko.
- Rozbierz się! Natychmiast!! - Rozkazał, a ja coraz bardziej byłam zdenerwowana, w tym momencie dodatkowo zdezorientowana, zesztywniałam cała i nie zrobiłam tego co kazał mi zrobić...człowiek którego jak się okazuje w ogóle nie znałam.
- Nie słyszysz?! Rozbierz się albo Ci pomogę!!- Krzyczał coraz głośniej, lecz i tym razem jedyne na co było mnie stać to patrzenie się na niego i płacz.
- No już, już na co czekasz?! Liczę do trzech i masz być naga bo inaczej....- W tym momencie uderzył mnie po raz setny chyba dzisiejszego dnia, tym jednak razem z otwartej dłoni.
- Raz.....Dwa....- Zaczął a ja dalej ani drgnęłam. W końcu jednak słaby głosem powiedziałam, że nie chcę i że tego nie zrobię. Wypowiedziałam te słowa prawie bez głośnie, jednak mój oprawca to usłyszał i się wkurzył. Po tych słowach, już bez zbędnego liczenia zrzucił swoje spotnie i bokserki które miał w tej chwili na sobie, po czym zerwał ze mnie dolną część mojej garderoby, rzucił to co zostało z tej części mojej garderoby i po prostu bez ostrzeżenia we mnie wszedł, wrzasnęłam z bólu, coraz bardziej płakałam, błagałam go żeby przestał, że nie chce i że boli, on jednak nie reagował stał się jeszcze bardziej agresywny i brutalny, w trakcie tego koszmaru wypowiedział też słowa,które zaskoczyły mnie jeszcze bardziej niż byłam dotychczas o ile to w ogóle możliwe.
- Co szmato?! Nie podoba Ci się ?! Przecież to lubisz! Skoro robisz to ze wszystkimi z kim popadnie ze mną też możesz, zresztą jestem Twoim chłopakiem to mam prawo i to znacznie większe niż cała reszta Twoich kochanków!!!.Co zaskoczona?! Myślałaś, że się nie dowiem?! Otóż nie tym razem Kochanie!!- Po tych słowach poczułam jak spuścił się prosto we mnie, wyszedł, ubrał się i wyszedł z sypialni, a potem jak dobrze usłyszałam z domu. Gdy tylko, upewniłam się, że nie ma go w domu i nie wróci za chwile po coś wstałam z łóżka, naga, wystraszona i zapłakana, wzięłam telefon i wykręciłam numer Libby. Odebrała po dwóch sygnałach.
- Libs?Mogę do Ciebie przyjść? Proszę.- Powiedziałam w dalszym ciągu płacząc.
- Jezu Liz co się stało ? Czemu płaczesz?! Oczywiście, że możesz,ale co się stało?! - Dopytywała się ciągle, wyraźnie się o mnie martwiąc.
- Wszystko opowiem Ci jak przyjadę. Dziękuje. - Zakończyłam rozmowę.Po rozmowie uchyliłam lekko drzwi sypialni, by przekonać się czy przypadkiem Oliver nie wrócił.Kiedy byłam pewna, że w dalszym ciągu jestem sama w domu podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej dresowe spodnie do tego pierwszą lepszą bluzę być może nie pasującą do spodni, ale naprawdę jedyną rzeczą, na której w tej chwili mi zależało to strój, do tego ubrałam jeszcze buty,kiedy byłam gotowa wybiegłam z mieszkania w obawie, że chłopak wróci i zechce "dorobić" mi kilka nowych siniaków. Całe szczęście, że Libs mieszkała blisko, dzięki czemu dobiegłam do jej domu w ciągu zaledwie kilku minut. Zaczęłam walić w drzwi jakby się waliło i paliło w obawie przed niespodziewanym spotkaniem z Oliverem, chociaż dobrze wiedziałam, że tutaj mnie nie znajdzie, ale jak zdążyłam się przekonać ten człowiek jest nieobliczalny i zdolny do wszystkiego, po krótkim oczekiwaniu Libby zjawiła się w drzwiach, kiedy mnie zobaczyła w byle jakim stroju nie uczesaną, bladą, zapłakaną i poobijaną, sama zlała się z kolorem swojego domu, który był śnieżno biały.
- Boże, Liz..kto? kto Ci to zrobił?! Wejdź, trzeba cię opatrzyć. Weszłam jak poprosiła dziewczyna, udałam się do salonu, usiadłam zwinięta w kłębek na kanapie i znowu zaczęłam łkać, oczywiście Libs jak przystało na prawdziwą przyjaciółkę nie mówiła nic i nie pytała tylko przytulała tak długo aż chociaż troszkę się nie uspokoję. Siedziałyśmy tak dobre pół godziny, kiedy nareszcie się troszkę uspokoiłam zdołałam opowiedzieć jej co się stało,dziewczyna była w totalnym szoku.
- Mam nadzieję, że zerwałaś z tym gnojkiem raz na zawsze? Prawda?!- Dopytywała a kiedy na mnie spojrzała wiedziała doskonale jaka będzie odpowiedź. Zaczęła na mnie krzyczeć, że jestem nieodpowiedzialna, nie normalna i głupia.
- Nie powiem, zabolało, ale jakby tak pomyśleć, miała rację. Bo jaka normalna dziewczyna po tym wszystkim jeszcze zamierza wrócić do swojego oprawcy? Zamiast iść na policje i odejść od takiego człowieka raz na zawsze, no jaka? Właśnie!Żadna.Oczywiście ja postanowiłam wrócić do niego w głębi duszy licząc na cud i na to, że będzie tym Oliverem, którego poznałam i pokochałam. Chciałam się zbierać do domu,ponieważ było już późno zasiedziałam się stanowczo za długo, Libby oczywiście stwierdziła,że jest już późno i nie wypuści mnie aż do rana, opierałam się bo się bałam, ale w końcu namówiła mnie i się zgodziłam, pożyczyła mi piżamę, pokazała gdzie mogę się umyć i przebrać oraz pokój w którym będę spała. 
- Śpij dobrze kochana! Jakbyś czegoś potrzebowała wiesz gdzie jest mój pokój. Możesz mnie budzić o każdej porze. Dobranoc.-Powiedziała i chciała już wyjść, ale ją powstrzymałam.
- Libs! - Zawołałam na co dziewczyna się zatrzymała i odwróciła w moją stronę oczekując tego co chciałam jej powiedzieć.
- Dziękuję.- Nic już nie mówiła, tylko się uśmiechnęła i wyszła, gasząc światło a drzwi zostawiając lekko uchylone.
 Obudziłam się dosyć wcześnie jak na moje możliwości, nie miałam ciuchów na przebranie, więc ubrałam to co miałam wczoraj, poszłam do kuchni, jak sie domyślałam Libby jeszcze nie było.
- Pewnie śpi jeszcze - Pomyślałam i postanowiłam przygotować dla siebie i dla przyjaciółki śniadanie. 
Minęło kilkanaście minut, Libby wstała i prawie natychmiast pojawiła się w kuchni. Zjadłyśmy śniadanie w ciszy, posprzątałyśmy pożegnałyśmy się i poszłam powolnym krokiem do domu, nie ukrywam, że boje się tego co mogę tam zastać, ale jak sie powiedziało "a" trzeba powiedzieć "b". Kilka minut później byłam w domu. Nieśmiało otworzyłam drzwi i to co tam zobaczyłam, było... było takie przerażające.Oliver siedział na kanapie totalnie..pijany?! Tak dokładnie tego inaczej nie da się nazwać, wszędzie walały się puszki po piwie i butelki po różnych innych alkoholach a on? On był naprawdę w nie najlepszym stanie, co dziwne nie był już tym samym człowiekiem co wczoraj, nie było w nim widać złości, agresji czy chęci zrobienia komuś krzywdy. Nieśmiało podeszłam do kanapy i usiadłam jednocześnie patrząc na Olivera, to co zobaczyła wprawiło mnie w ogromne osłupienie. Chłopak, który zaledwie wczoraj prawie mnie zabił i bądź co bądź zgwałcił teraz siedział sam, zalany w trupa i... płakał. Kiedy to zobaczyła totalnie byłam zaskoczona, mimo tego co mi zrobił nie mogłam na niego patrzeć w takim stanie dlatego położyłam nieśmiało dłoń na jego ramieniu a on jakby totalnie wcześniej mnie nie zauważył się wzdrygnął odwrócił wzrok w moją stronę i popłakał się jeszcze bardziej i zaczął powtarzać ciągle, że mnie przeprasza, że nie chciał tego zrobić błagał o wybaczenie, wyciągnął dłoń w moją stronę i zaczął dotykać siniaków,które nawiasem sam mi zrobił. Jego zachowanie było dziwne, najpierw mnie wyzywa, bierze silą i bije, a teraz płacze i przeprasza, nie wiedziałam co jest grane i chyba nie chciałam wiedzieć.
- O co w tym wszystkim chodzi? - Zadawałam sobie to pytanie w myślach cały czas, a Oliver dosłownie jakby czytał mi w myślach się odezwał.
- Lizz... tak, wiem skrzywdziłem Cię, zrobiłem Ci rzeczy niewybaczalne, jestem totalnym sukinsynem i wszystkim co najgorsze, ale błagam Cię nie zostawiaj mnie, proszę Cię nie opuszczaj mnie Lizz ja... ja Cię naprawdę kocham. Nie okazałem tego wczoraj, ale mówię to teraz prosto z serca.Uwierz mi błagam.
Totalnie mnie zaskoczył, nie wiedziałam co powiedzieć siedziałam jak zaklęta, oczy mi się zamgliły, kiedy zobaczył, że jestem bliska płaczu po prostu bez słowa mnie przytulił.
- Proszę Cię Liz nie płacz, nie jestem tego wart, jestem skończonym dupkiem nie płacz błagam, nie zniosę tego.
- Oli... co się dzieje? Wczoraj mnie prawie zabiłeś, zgwałciłeś i wyzywałeś a dzisiaj płaczesz jak małe dziecko i błagasz o wybaczenie! Czyś Ty do końca zwariował?! - Wkurzyłam się maksymalnie na to wszystko wstałam z kanapy i zaczęłam wydzierać się na niego, bo niby co on sobie wyobraża?!
- Wiem, że na to wszystko nie ma usprawiedliwienia, ale to wszystko przez tego ch*** Mika, powiedział mi, że Cię widział z jakimś chłopakiem, że nie szczędziliście sobie czułości a ja... ja po prostu wybuchłem, wracałem do domu specjalnie na piechotę by ochłonąć i sobie wszystko poukładać, ale kiedy Cię zobaczyłem od razu wyobraziłem sobie Ciebie jak obściskujesz się w jakimś gachem, nie wytrzymałem, ale nie byłem sobą to naprawdę nie ja. Wiem, że śmiesznie to brzmi i nie dowierzasz ale mówię prawdę, jestem o Ciebie zazdrosny, nie usprawiedliwia mnie to, ale tak właśnie jest, ale zazdrość o ukochaną osobę to chyba nic złego, prawda?- Skończył składać swoje wyjaśnienie.
- Owszem, zazdrość to nic złego, ale to jest chorobliwa zazdrość z Twojej strony... Człowieku jest coś takiego jak zaufanie, słyszałeś kiedyś coś o tym?!- Nie wytrzymałam i zaczęłam krzyczeć.
- Ufam Ci, naprawdę.Uwierz mi, to się nigdy przenigdy nie powtórzy, tylko mnie nie zostawiaj.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że Twoja zazdrość mogła mnie zabić? Ty się powinieneś leczyć, jesteś chory Oli, poważnie chory.
- Wiem o tym kochanie, obiecuje że pójdę na terapie tylko mnie nie zostawiaj samego, nie przeżyje bez Ciebie.- Przytulił mnie a zaraz potem padł na kolana i ze łzami w oczach cały czas mnie przepraszał.
- Ech, zostanę nie martw się ale pamiętaj ja mogę wybaczyć, ale nie zapomnieć, zaufanie do Ciebie ucierpiało i jedynie dzięki chodzeniu na terapie REGULARNIE- Podkreśliłam ostatnie słowo.Możesz je odbudować, chociaż do pewnego stopnia. Masz szanse, ale pamiętaj kolejnej nie będzie, jeżeli....- W tym momencie chłopak mi przerwał.
- Jeżeli coś zepsuje, jeżeli znowu zrobię Ci krzywdę, jeżeli znowu będziesz cierpiała, odejdziesz. Obiecuje Ci że już nigdy przenigdy, nie będziesz cierpiała, a na pewno nie przeze mnie.Przysięgam.
______________________________________________
No to mamy kochani następny rozdział o Liamie,wiem że wyszedł dosyć brutalny i pojawiła się nutka +18 ale to jedyny moment tego typu na moim blogu. Smutno mi troszkę, że nie komentujecie nie wiem czy Wam się podoba czy nie, naprawdę nie wiem co robię źle. Proszę Was dawajcie komentarze jak już to czytacie,mimo wszystko to naprawdę motywuje. Co do samego imagina nie wiem ile jeszcze będzie części bo i tak jest już dłuższy niż planowałam. Następna część jak zwykle będzie, tak na pewno będzie, ale nie wiem kiedy, więc obserwujcie i pilnujcie :) 

poniedziałek, stycznia 20, 2014

Liam cz. II

 Dzisiaj mam już 19 lat od roku mieszkam z moją najlepszą przyjaciółką. Zdałam nie dawno maturę i w końcu mogłam iść na studia, niestety jak wszyscy wiemy studia kosztują więc byłam zmuszona znaleźć prace,być może kokosów nie zarabiam ale na opłacenie studiów i dokładanie się Libs do czynszu czy chociaż na jedzenie starczyło. Była środa zegarek ku mojej rozpaczy wskazywał szóstą trzydzieści, dzisiaj przypada jeden z tych dni kiedy mam i zajęcia i prace dlatego niestety musiałam tak wcześnie wstać, na ósmą do roboty a potem na trzynastą trzydzieści na zajęcia i tak do dwudziestej trzydzieści . Po prostu koszmar. Wstałam mozolnie z łóżka ubrałam mój lekki kremowy kaszmirowy szlafrok, wsunęłam kapcie na stopy i  udałam się do łazienki wzięłam szybki ale orzeźwiający a zaraz potem zmierzałam w stronę szafy w której długo grzebałam aż w końcu stwierdziłam że ten zestaw będzie najlepszy gdyż było wyjątkowo zimno.Gdy zeszłam na dół zauważyłam w salonie Libs, była już po śniadaniu siedziała  w salonie na kanapie i coś oglądała.
- Hej Libs! co tak wcześnie dzisiaj ?- zapytałam zdziwiona przyjaciółki.
- Hej kochana! a wiesz co jakoś nie mogłam spać, śniadanie masz na stole w kuchni wiem, że się spieszysz więc lunch też masz.-powiedziała, a ja podziękowałam i przytuliła dziewczynę i powiedziałam:
- Jesteś po prostu najlepsza! Dziękuje.- dałam jej buziaka w policzek.
Pobiegłam do kuchni, jak się okazało dzisiaj tosty, które obie uwielbiamy, zasiadłam do stołu zaczęłam zajadać. Po skończonym śniadaniu, włożyłam naczynia do zlewu kierując się tym razem do wyjścia, ubrałam jeszcze kurtkę, krzyknęłam przyjaciółce, że wychodzę i w razie potrzeby zabieram klucze. Wracam dosyć późno a ona przecież nie musi przeze mnie całego wieczora w domu przesiadywać. Kiedy tylko otworzyłam drzwi poczułam jak buchnęło mi w twarz dosyć zimne powietrze opatuliłam się więc szczelniej moim wełnianym, cieplutkim szalikiem i ruszyłam przed siebie.Droga z domu do pracy zajęła mi piętnaście minut. Od razu gdy przekroczyłam próg małej kawiarenki w której pracowałam coś mi nie pasowało, za ladą stał jakiś całkiem obcy chłopak, obok niego mój szef coś mu tłumaczył.
- Hmm dziwne, Pan Riggs nie wspominał nic o nowym pracowniku.- Pomyślałam.
Podeszłam do baru i nieśmiało się odezwałam.
- Dzień dobry szefie.- Powiedziałam, a mężczyzna który obecnie stał tyłem do mnie i pokazywał nowemu jak ustawione są alkohole, kubki szklanki filiżanki no i oczywiście co chyba najważniejsze uczył obsługi tego przeklętego ekspresu do kawy, nigdy go nie lubiłam odwrócił się uśmiechnął od razu promiennie i powiedział.
-  Witam Panno Lizzie! miło Cię widzieć, poznaj  Olivera nowego pracownika,Oliver poznaj Lizzie...- Po tych słowach tajemniczy Oliver odwrócił się w moim kierunku i od razu zamarłam, był... był taki przystojny, jego niebieskie oczy, idealnie współgrały z brązowymi włosami, był wysoki a na pewno wyższy ode mnie.
- Cześć Lizzie miło Cię poznać, Oliver jestem, ale jeśli chcesz możesz do mnie mówić Oli.- Powiedział,  a ja zamarłam jeszcze bardziej, jego głos był taki niski ale łagodny jego uśmiech uroczy, mówiąc krótko ideał.Przez kilka minut byłam totalnie odcięta od świata, nie mogłam z siebie słowa wydobyć byłam jak zaczarowana, na szczęście stał przy nas Pan Riggs i szybko mnie "obudził".
- Lizzie wszystko ok ? Halo, ziemia do Lizzie.- Mówił i machał mi przed oczami  aż oprzytomniałam.
- A tak przepraszam. Miło mi Cię poznać Oliver, Lizzie jestem ale to już wiesz.- odwzajemniłam uśmiech i uścisnęłam jego dłoń.Nawet jego dotyk sprawiał że zapominałam o całym świecie.Boże co się ze mną dzieje?- pomyślałam.
- No kochani widzę, że się dogadacie i polubicie w związku z tym ja się już oddale.-Chciał już odejść kiedy odwrócił się w moją stronę mówiąc, a właściwie prosząc bym pokazała Oliverowi całą resztę, której on nie zdążył mu pokazać.- Chciałam coś powiedzieć, ale kiedy otworzyłam usta mój szef wspaniałomyślnie  powiedział tylko, prawie bezgłośnie aż cud że zrozumiałam iż mam się nie martwić i że dam sobie radę uśmiechnął się pokazał jeszcze że trzyma kciuki i zniknął. Wypuściłam powietrze z płuc,  spojrzałam na chłopaka i zapytałam zupełnie zdezorientowana co jeszcze chciałby wiedzieć.
- Więc Oliver.. czego Ci jeszcze nasz kochany szefuncio nie powiedział ani nie pokazał.-Zapytałam i czekałam na odpowiedź.Chłopak się chwilkę zastanawiał i po chwili powiedział coś czego się zupełnie się nie spodziewałam.
- Czy się ze mną umówisz.- Powiedział chłopak z uśmiechem a ja tylko na niego spojrzałam.
- Słucham?! - byłam zupełnie zdezorientowana.
- No pytałaś czego mi nie pokazywał i nie mówił Pan Riggs, więc odpowiadam. Nie mówił mi czy się ze mną umówisz, a po za tym chyba pokazał mi wszystko- uśmiechnął się.
Byłam zaskoczona i po raz drugi tego dnia, nie mogłam wydusić z siebie słowa, na szczęście z opresji wyratował mnie dźwięk otwieranych drzwi,gdy spojrzałam w stronę drzwi zauważyłam wysokiego szatyna o czekoladowych oczach, był na prawdę przystojny.Gdy podszedł do lady chciałam już go obsłużyć kiedy ów klient odezwał się do Olivera.
- Siemasz brachu, to tutaj teraz pracujesz? Niezła miejscówka.- Po tych słowach spojrzał na mnie i szepnął do Olivera.
- Nooo.... i widzę, że koleżanki też masz niezłe.- W tym momencie odwrócili się oboje w moją stronę i uśmiechnęli.
- Tak, Liam masz rację, Lizzie  jest wyjątkowo piękna.- Usłyszawszy to lekko się zarumieniłam, jednak chłopcy tego nie zauważyli widać było, że myśleli iż w ogóle ich nie słyszę, oczywiście, żeby stwarzać pozory zaczęłam czyścić stoliki i robić inne dziwne rzeczy, które w gruncie rzeczy teraz nie były do zrobienia. Z tego transu wyrwał mnie głos mojego nowego współpracownika.
- Liz, pozwól na chwilkę, chce Ci kogoś przedstawić.
Na prośbę chłopaka odłożyłam wszystko skierowałam się w stronę chłopaków.
- Lizzie poznaj proszę, Liama mojego najlepszego kumpla jeszcze ze szkoły.- Powiedział Oliver.
- Liam to jest Lizzie,Liz to...- Liam mu przerwał i powiedział.
- Oj, stary umiem się przedstawić, zamknij się już.-Odparł Liam, na te słowa cicho zachichotałam a Li w końcu miał szanse się sam przedstawić.
- Witaj Lizzie,jestem Liam, miło mi Cię poznać.- powiedział z serdecznym uśmiechem, jednocześnie chwytając moją  dłoń.
Oczywiście odwzajemniłam uśmiech oraz uścisk ręki. Staliśmy tak jeszcze chwilkę, w końcu się ocknęliśmy, chłopak puścił moją dłoń ja z kolei nadal się uśmiechając wróciłam do poprzednich czynności w tym samym momencie chłopak się odezwał tym razem do przyjaciela.
- Dobra stary, miło tu macie, super towarzystwo ale ja muszę już lecieć ale skoro już tu jestem to proszę Cię zrób mi jakąś kawę na wynos.
- Dobra już się robi, poczekaj chwilkę.- w tym czasie Oli, poprosił mnie o pomoc w zrobieniu tej kawy dla Liama. Zapytałam jeszcze jaką sobie życzy i zabrałam się do dzieła. Chłopak poprosił mnie o zrobienie Latte na wynos, ponieważ był to chyba jeden z trudniejszych napojów do przygotowania, zajęło mi to piętnaście minut.Po upływie tych kilkunastu minut podałam Liamowi zamówioną kawę, podziękował, pożegnał się z nami i wybiegł z kawiarenki wyraźnie gdzieś się spiesząc.Po wyjściu chłopaka czas mijał bardzo szybko, nim się obejrzałam wybiła trzynasta co oznaczało, że za pół godziny mam zajęcia.
- Oliver wybacz, ale ja się muszę zwijać, za pół godziny muszę być na uczelni.Poradzisz sobie?.- Zapytałam chłopaka, ubierając płaszcz.
- Tak Liz, spokojnie idź poradzę sobie.- zapewniał mnie z uśmiechem na twarzy.
- No dobrze, to do zobaczenia jutro i powodzenia na resztę dnia.- Powiedziałam i wyszłam z budynku wprost na przystanek autobusowy.Kilka minut później już byłam po olbrzymim gmachem uczelni, na której studiowałam weterynarie,bardzo ciężki kierunek nie ukrywam ale od zawsze kocham zwierzęta, dużo czytam na ich temat bez względu na to, czy są to gady, płazy, ssaki czy też inne. Oczywiście od razu po przekroczeniu progu, dostrzegłam ludzi ze swojego roku, podeszłam do nich i się przywitałam. Po około pięciu minutach trzeba było wejść do auli w której miały odbyć się zajęcia z Genetyki ogólnej i
weterynaryjnej z prof. Morris`em.
- Boże jak ja nie znoszę tego faceta.- Pomyślałam zajęłam miejsce koło jednej z najlepszych moich koleżanek,Inez.Wyjęłam swój notes i zaczęłam pisać.Byłam tak zasłuchana w to co mówi profesor, że nawet nie spostrzegłam kiedy minęło piętnaście minut wykładu.
- Kurczę, nie cierpię gościa, ale mówi w taki sposób, że mimo wszystko mogłabym słuchać godzinami jego wykładów.- Szepnęłam do Inez, która w odpowiedzi tylko się cicho zaśmiała, niestety na tyle głośno by ten stary dziad to usłyszał.
- Pani Inez i Pani Lizzie, co Panie tak bawi? Może podzielicie się z nami tą tajemnicą też chętnie się pośmiejemy, prawda Proszę Państwa? -Cała sala w tym momencie wybuchnęła śmiechem a Nam się najnormalniej zrobiło głupio, przerosiłyśmy i wróciliśmy do wykładu , który skończył się zaledwie dziesięć minut po tym żenującym zdarzeniu.Pozostałe wykłady skończyły się również szybko, z tym że akurat z bardziej lubianymi przeze mnie wykładowcami. Po ostatnim wykładzie zbieraliśmy się do wyjścia i na ogół mogłabym ten dzień uznać za całkiem udany, gdyby nie fakt że pierwsza lekcja minęła mi z tym kretynem Morris`em, no i ostatni wykład-biostatyka i metody dokumentacji, niby nic strasznego ale niestety,kolokwium z tego przedmiotu wykładowczyni zaplanowała nam za dwa tygodnie w sumie i tak dobrze, że dała nam tyle czasu. Pożegnałam się z Inez i natychmiast wyszłam z budynku, jednak tym razem nie poszłam na autobus, tylko postanowiłam się przejść, jednak natychmiast tego pożałowałam, moim oczom ukazał się całkiem niezły samochód. Myślałam, że kierowca pojedzie dalej, niestety pojazd się zatrzymał a kierowcą okazał się być...Oliver.
- O hej Lizz, cóż za miłe spotkanie. Co tutaj robisz?- zapytał, zupełnie jakby nie wiedział.
- Hej Oli, w sumie ciężkie pytanie wiesz? Hmm pomyślmy.....uczę się ? - Powiedziałam z wyraźnym sarkazmem oraz nutką złości, co prawda nie na Niego bo przecież nic mi nie zrobił, ale po prostu nie potrafiłam kryć całej tej złości,która nagromadziła się we mnie przez tą całą uczelnie.
- Widzę, że jesteś zła, mam tylko nadzieję że...- Wiedziałam co chłopak chciał powiedzieć, więc od razu  mu przerwałam.
- Nie, nie jestem na Ciebie zła przepraszam, to...to wszystko przez uczelnie, najpierw pierwszy wykład z człowiekiem,którego nienawidzę najbardziej ze wszystkich chyba... a na koniec dowiedziałam się, że mam kolokwium.- Powiedziałam, wypuściłam powietrze z płuc w tym momencie chłopak wyszedł z samochodu podszedł do mnie i się odezwał.
- Nie przejmuj się, będzie dobrze, wykłady się skończyły jest godzina czternasta i za nim się obejrzysz minie cały ten dzień, a jutro nadejdzie nowy lepszy.Zobaczysz.-Pocieszał mnie jednocześnie przytulając i szczerze mimo, że dopiero go poznałam wiem, jestem pewna iż tego właśnie było mi trzeba. Po chwili spędzonej w ciszy oczywiście w uścisku chłopak wypalił, czy nie zechciałabym z nim skoczyć na lunch no i cóż miałam zrobić? Zgodziłam się i tak nie miałam nic do roboty. Kiedy tak jechaliśmy w zupełnej ciszy, spodziewałam się po Oliverze, że zabierze mnie do jakiegoś baru szybkiej obsługi zamówimy coś na szybko i to wszystko. Jednak to, co zobaczyłam przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Znaleźliśmy się pod ekskluzywną restauracją, jednak nie tylko miejsce mnie zaskoczyło, mój towarzysz mimo iż wydawał mi się totalnie nie z tej planety otworzył mi drzwi pomógł wyjść z samochodu, przepuścił w drzwiach, odsunął mi krzesło gdy siadałam, pomógł zdjąć i ubrać kurtkę, mówiąc krótko nie miałam pojęcia, że z niego taki gentelman, ponadto okazał się naprawdę zabawny i miły. Spędziliśmy ze sobą całe popołudnie, odprowadził do domu, dał numer telefonu a na odchodne, ku mojemu zaskoczeniu pocałował mnie.Pocałunek był namiętny a zarazem delikatny,po prostu cudowny. Od tamtego wieczora spotykaliśmy się codziennie przez cztery miesiące, potem zostaliśmy parą i krótko potem zamieszkaliśmy razem, niestety po niedługim czasie całą bajkę szlag trafił. Okazał się całkiem innym człowiekiem.

____________________________

Z góry przepraszam, za błędy oraz długość. Nie miałam początkowo w ogóle weny potem czasu a teraz kiedy zaczęłam pisać,nie mogłam skończyć...  Mam jednak dzieję, że się spodoba.Liczę na komentarze ( chociaż dwa błagam..:( ) Aha no i chciałam jeszcze poinformować Was, że części będzie więcej niż miało być początkowo ale mam nadzieje że dacie radę... Następna część ?? Jakby ktoś pytał będzie w przyszłości dalszej lub bliższej ale będzie w końcu :***