czwartek, stycznia 30, 2014

Liam Cz. III

 Wróciłam kochanie- krzyknęłam do Olivera, kiedy wróciłam z wykładów.Jakież było moje zdziwienie gdy mój ukochany nie odpowiedział.
- Oli, skarbie jesteś w domu?!- Zawołałam głośniej tym razem lekko zaniepokojona, zawsze o tej porze był już w domu. Nawoływałam go jeszcze kilka minut przeszukując przy tym wszystkie pokoje- nigdzie go nie było. Postanowiłam poczekać bo może w pracy mu się przeciągnęło i zaczęłam szykować sobie coś do jedzenia, gdyż byłam naprawdę głodna.W sumie powinnam poczekać na Olivera,ale byłam już bardzo głodna po za tym nie wiedziałam ile jeszcze będę na niego musiała czekać. Wyciągałam właśnie mleko z lodówki kiedy usłyszałam dźwięk trzaśnięcia drzwi,wystraszyłam się mimo, że wiedziałam kto właśnie wszedł. Krzyknęłam do niego z kuchni na powitanie i chciałam już wyjść z pomieszczenia,kiedy się odwróciłam w stronę wyjścia z kuchni zauważyłam,że w przejściu stoi mój szanowny chłopak, jednak coś mi nie grało, był jakiś inny, taki...zły? Tak zdecydowanie, dobre określenie.. chociaż nie... on był po prostu przeraźliwie wściekły,miał obłęd w oczach, oddech wyraźnie przyspieszony.Nie wiem czemu, ale bałam się go w tym momencie, może i nie powinnam jednak czas pokazał jak bardzo się myliłam. Powoli i ostrożnie chciałam podejść do niego lecz on tylko szorstko się odezwał mówiąc bym tego lepiej nie robiła bo nie ręczy za siebie.Oczywiście ja, jak to ja nie posłuchałam i powoli podeszłam do niego chciałam go przytulić jednak ku mojemu zdziwieniu chłopak mnie odepchnął z taką siłą,że natychmiast runęłam, chciałam wstać jednak gdy tylko się ruszyłam poczułam potężnego kopniaka w brzuch i runęłam ponownie tym razem zwijając się w kłębek, Oliver widocznie nie był zadowolony z takiego obrotu sprawy i pociągnął mnie za włosy tak bym wstała i zadał kolejny cios tym razem w twarz. Cios był tak mocny że natychmiast z mojego łuku brwiowego polała się krew, kolejny cios tym razem krew poszła z nosa. Atak chłopaka na mnie trwał jeszcze kilka minut, kiedy skończył powalił mnie jeszcze na ziemie i wyszedł zostawiając mnie pokrwawioną, wystraszoną i zapłakaną. Słyszałam, że chłopak włączył mecz w salonie jakby nigdy nic, nie przejmując się tym co się ze mną dzieje, bez żadnych wyjaśnień, mimo iż było mi strasznie przykro z powodu zaistniałej sytuacji, cieszyłam się z tego że zajął się czymś innym i w końcu zostawił mnie w spokoju. Niestety szczęście nie trwało długo, w pewnym momencie usłyszałam, że chłopak wyłączył telewizor i wstał, chwile później usłyszałam nad sobą jego głos.
 - Wstawaj!- rozkazał szorstkim głosem, co spowodowało, że natychmiast wstałam, totalnie nie spodziewając się tego co będzie dalej. 
Chwycił mnie w przedramieniu z taką siłą, że syknęłam z bólu jednak na niego nie robiło to w tym momencie żadnego wrażenia kierował mnie w stronę...sypialni? 
- Co on kombinuje?- zadawałam sobie to pytanie w myślach,kiedy poczułam że runęłam na coś miękkiego jak nie trudno się domyśleć, było to łóżko.
- Rozbierz się! Natychmiast!! - Rozkazał, a ja coraz bardziej byłam zdenerwowana, w tym momencie dodatkowo zdezorientowana, zesztywniałam cała i nie zrobiłam tego co kazał mi zrobić...człowiek którego jak się okazuje w ogóle nie znałam.
- Nie słyszysz?! Rozbierz się albo Ci pomogę!!- Krzyczał coraz głośniej, lecz i tym razem jedyne na co było mnie stać to patrzenie się na niego i płacz.
- No już, już na co czekasz?! Liczę do trzech i masz być naga bo inaczej....- W tym momencie uderzył mnie po raz setny chyba dzisiejszego dnia, tym jednak razem z otwartej dłoni.
- Raz.....Dwa....- Zaczął a ja dalej ani drgnęłam. W końcu jednak słaby głosem powiedziałam, że nie chcę i że tego nie zrobię. Wypowiedziałam te słowa prawie bez głośnie, jednak mój oprawca to usłyszał i się wkurzył. Po tych słowach, już bez zbędnego liczenia zrzucił swoje spotnie i bokserki które miał w tej chwili na sobie, po czym zerwał ze mnie dolną część mojej garderoby, rzucił to co zostało z tej części mojej garderoby i po prostu bez ostrzeżenia we mnie wszedł, wrzasnęłam z bólu, coraz bardziej płakałam, błagałam go żeby przestał, że nie chce i że boli, on jednak nie reagował stał się jeszcze bardziej agresywny i brutalny, w trakcie tego koszmaru wypowiedział też słowa,które zaskoczyły mnie jeszcze bardziej niż byłam dotychczas o ile to w ogóle możliwe.
- Co szmato?! Nie podoba Ci się ?! Przecież to lubisz! Skoro robisz to ze wszystkimi z kim popadnie ze mną też możesz, zresztą jestem Twoim chłopakiem to mam prawo i to znacznie większe niż cała reszta Twoich kochanków!!!.Co zaskoczona?! Myślałaś, że się nie dowiem?! Otóż nie tym razem Kochanie!!- Po tych słowach poczułam jak spuścił się prosto we mnie, wyszedł, ubrał się i wyszedł z sypialni, a potem jak dobrze usłyszałam z domu. Gdy tylko, upewniłam się, że nie ma go w domu i nie wróci za chwile po coś wstałam z łóżka, naga, wystraszona i zapłakana, wzięłam telefon i wykręciłam numer Libby. Odebrała po dwóch sygnałach.
- Libs?Mogę do Ciebie przyjść? Proszę.- Powiedziałam w dalszym ciągu płacząc.
- Jezu Liz co się stało ? Czemu płaczesz?! Oczywiście, że możesz,ale co się stało?! - Dopytywała się ciągle, wyraźnie się o mnie martwiąc.
- Wszystko opowiem Ci jak przyjadę. Dziękuje. - Zakończyłam rozmowę.Po rozmowie uchyliłam lekko drzwi sypialni, by przekonać się czy przypadkiem Oliver nie wrócił.Kiedy byłam pewna, że w dalszym ciągu jestem sama w domu podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej dresowe spodnie do tego pierwszą lepszą bluzę być może nie pasującą do spodni, ale naprawdę jedyną rzeczą, na której w tej chwili mi zależało to strój, do tego ubrałam jeszcze buty,kiedy byłam gotowa wybiegłam z mieszkania w obawie, że chłopak wróci i zechce "dorobić" mi kilka nowych siniaków. Całe szczęście, że Libs mieszkała blisko, dzięki czemu dobiegłam do jej domu w ciągu zaledwie kilku minut. Zaczęłam walić w drzwi jakby się waliło i paliło w obawie przed niespodziewanym spotkaniem z Oliverem, chociaż dobrze wiedziałam, że tutaj mnie nie znajdzie, ale jak zdążyłam się przekonać ten człowiek jest nieobliczalny i zdolny do wszystkiego, po krótkim oczekiwaniu Libby zjawiła się w drzwiach, kiedy mnie zobaczyła w byle jakim stroju nie uczesaną, bladą, zapłakaną i poobijaną, sama zlała się z kolorem swojego domu, który był śnieżno biały.
- Boże, Liz..kto? kto Ci to zrobił?! Wejdź, trzeba cię opatrzyć. Weszłam jak poprosiła dziewczyna, udałam się do salonu, usiadłam zwinięta w kłębek na kanapie i znowu zaczęłam łkać, oczywiście Libs jak przystało na prawdziwą przyjaciółkę nie mówiła nic i nie pytała tylko przytulała tak długo aż chociaż troszkę się nie uspokoję. Siedziałyśmy tak dobre pół godziny, kiedy nareszcie się troszkę uspokoiłam zdołałam opowiedzieć jej co się stało,dziewczyna była w totalnym szoku.
- Mam nadzieję, że zerwałaś z tym gnojkiem raz na zawsze? Prawda?!- Dopytywała a kiedy na mnie spojrzała wiedziała doskonale jaka będzie odpowiedź. Zaczęła na mnie krzyczeć, że jestem nieodpowiedzialna, nie normalna i głupia.
- Nie powiem, zabolało, ale jakby tak pomyśleć, miała rację. Bo jaka normalna dziewczyna po tym wszystkim jeszcze zamierza wrócić do swojego oprawcy? Zamiast iść na policje i odejść od takiego człowieka raz na zawsze, no jaka? Właśnie!Żadna.Oczywiście ja postanowiłam wrócić do niego w głębi duszy licząc na cud i na to, że będzie tym Oliverem, którego poznałam i pokochałam. Chciałam się zbierać do domu,ponieważ było już późno zasiedziałam się stanowczo za długo, Libby oczywiście stwierdziła,że jest już późno i nie wypuści mnie aż do rana, opierałam się bo się bałam, ale w końcu namówiła mnie i się zgodziłam, pożyczyła mi piżamę, pokazała gdzie mogę się umyć i przebrać oraz pokój w którym będę spała. 
- Śpij dobrze kochana! Jakbyś czegoś potrzebowała wiesz gdzie jest mój pokój. Możesz mnie budzić o każdej porze. Dobranoc.-Powiedziała i chciała już wyjść, ale ją powstrzymałam.
- Libs! - Zawołałam na co dziewczyna się zatrzymała i odwróciła w moją stronę oczekując tego co chciałam jej powiedzieć.
- Dziękuję.- Nic już nie mówiła, tylko się uśmiechnęła i wyszła, gasząc światło a drzwi zostawiając lekko uchylone.
 Obudziłam się dosyć wcześnie jak na moje możliwości, nie miałam ciuchów na przebranie, więc ubrałam to co miałam wczoraj, poszłam do kuchni, jak sie domyślałam Libby jeszcze nie było.
- Pewnie śpi jeszcze - Pomyślałam i postanowiłam przygotować dla siebie i dla przyjaciółki śniadanie. 
Minęło kilkanaście minut, Libby wstała i prawie natychmiast pojawiła się w kuchni. Zjadłyśmy śniadanie w ciszy, posprzątałyśmy pożegnałyśmy się i poszłam powolnym krokiem do domu, nie ukrywam, że boje się tego co mogę tam zastać, ale jak sie powiedziało "a" trzeba powiedzieć "b". Kilka minut później byłam w domu. Nieśmiało otworzyłam drzwi i to co tam zobaczyłam, było... było takie przerażające.Oliver siedział na kanapie totalnie..pijany?! Tak dokładnie tego inaczej nie da się nazwać, wszędzie walały się puszki po piwie i butelki po różnych innych alkoholach a on? On był naprawdę w nie najlepszym stanie, co dziwne nie był już tym samym człowiekiem co wczoraj, nie było w nim widać złości, agresji czy chęci zrobienia komuś krzywdy. Nieśmiało podeszłam do kanapy i usiadłam jednocześnie patrząc na Olivera, to co zobaczyła wprawiło mnie w ogromne osłupienie. Chłopak, który zaledwie wczoraj prawie mnie zabił i bądź co bądź zgwałcił teraz siedział sam, zalany w trupa i... płakał. Kiedy to zobaczyła totalnie byłam zaskoczona, mimo tego co mi zrobił nie mogłam na niego patrzeć w takim stanie dlatego położyłam nieśmiało dłoń na jego ramieniu a on jakby totalnie wcześniej mnie nie zauważył się wzdrygnął odwrócił wzrok w moją stronę i popłakał się jeszcze bardziej i zaczął powtarzać ciągle, że mnie przeprasza, że nie chciał tego zrobić błagał o wybaczenie, wyciągnął dłoń w moją stronę i zaczął dotykać siniaków,które nawiasem sam mi zrobił. Jego zachowanie było dziwne, najpierw mnie wyzywa, bierze silą i bije, a teraz płacze i przeprasza, nie wiedziałam co jest grane i chyba nie chciałam wiedzieć.
- O co w tym wszystkim chodzi? - Zadawałam sobie to pytanie w myślach cały czas, a Oliver dosłownie jakby czytał mi w myślach się odezwał.
- Lizz... tak, wiem skrzywdziłem Cię, zrobiłem Ci rzeczy niewybaczalne, jestem totalnym sukinsynem i wszystkim co najgorsze, ale błagam Cię nie zostawiaj mnie, proszę Cię nie opuszczaj mnie Lizz ja... ja Cię naprawdę kocham. Nie okazałem tego wczoraj, ale mówię to teraz prosto z serca.Uwierz mi błagam.
Totalnie mnie zaskoczył, nie wiedziałam co powiedzieć siedziałam jak zaklęta, oczy mi się zamgliły, kiedy zobaczył, że jestem bliska płaczu po prostu bez słowa mnie przytulił.
- Proszę Cię Liz nie płacz, nie jestem tego wart, jestem skończonym dupkiem nie płacz błagam, nie zniosę tego.
- Oli... co się dzieje? Wczoraj mnie prawie zabiłeś, zgwałciłeś i wyzywałeś a dzisiaj płaczesz jak małe dziecko i błagasz o wybaczenie! Czyś Ty do końca zwariował?! - Wkurzyłam się maksymalnie na to wszystko wstałam z kanapy i zaczęłam wydzierać się na niego, bo niby co on sobie wyobraża?!
- Wiem, że na to wszystko nie ma usprawiedliwienia, ale to wszystko przez tego ch*** Mika, powiedział mi, że Cię widział z jakimś chłopakiem, że nie szczędziliście sobie czułości a ja... ja po prostu wybuchłem, wracałem do domu specjalnie na piechotę by ochłonąć i sobie wszystko poukładać, ale kiedy Cię zobaczyłem od razu wyobraziłem sobie Ciebie jak obściskujesz się w jakimś gachem, nie wytrzymałem, ale nie byłem sobą to naprawdę nie ja. Wiem, że śmiesznie to brzmi i nie dowierzasz ale mówię prawdę, jestem o Ciebie zazdrosny, nie usprawiedliwia mnie to, ale tak właśnie jest, ale zazdrość o ukochaną osobę to chyba nic złego, prawda?- Skończył składać swoje wyjaśnienie.
- Owszem, zazdrość to nic złego, ale to jest chorobliwa zazdrość z Twojej strony... Człowieku jest coś takiego jak zaufanie, słyszałeś kiedyś coś o tym?!- Nie wytrzymałam i zaczęłam krzyczeć.
- Ufam Ci, naprawdę.Uwierz mi, to się nigdy przenigdy nie powtórzy, tylko mnie nie zostawiaj.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że Twoja zazdrość mogła mnie zabić? Ty się powinieneś leczyć, jesteś chory Oli, poważnie chory.
- Wiem o tym kochanie, obiecuje że pójdę na terapie tylko mnie nie zostawiaj samego, nie przeżyje bez Ciebie.- Przytulił mnie a zaraz potem padł na kolana i ze łzami w oczach cały czas mnie przepraszał.
- Ech, zostanę nie martw się ale pamiętaj ja mogę wybaczyć, ale nie zapomnieć, zaufanie do Ciebie ucierpiało i jedynie dzięki chodzeniu na terapie REGULARNIE- Podkreśliłam ostatnie słowo.Możesz je odbudować, chociaż do pewnego stopnia. Masz szanse, ale pamiętaj kolejnej nie będzie, jeżeli....- W tym momencie chłopak mi przerwał.
- Jeżeli coś zepsuje, jeżeli znowu zrobię Ci krzywdę, jeżeli znowu będziesz cierpiała, odejdziesz. Obiecuje Ci że już nigdy przenigdy, nie będziesz cierpiała, a na pewno nie przeze mnie.Przysięgam.
______________________________________________
No to mamy kochani następny rozdział o Liamie,wiem że wyszedł dosyć brutalny i pojawiła się nutka +18 ale to jedyny moment tego typu na moim blogu. Smutno mi troszkę, że nie komentujecie nie wiem czy Wam się podoba czy nie, naprawdę nie wiem co robię źle. Proszę Was dawajcie komentarze jak już to czytacie,mimo wszystko to naprawdę motywuje. Co do samego imagina nie wiem ile jeszcze będzie części bo i tak jest już dłuższy niż planowałam. Następna część jak zwykle będzie, tak na pewno będzie, ale nie wiem kiedy, więc obserwujcie i pilnujcie :) 

2 komentarze:

  1. Świetne czytalam jednym tchem wszystko :) /Miranda

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny! x
    Czekam na kolejny! ;3
    -
    http://you-and-i-fanfiction.blogspot.com/
    -
    Pozdrawiam! Xx
    / Haz.

    OdpowiedzUsuń