sobota, listopada 29, 2014

Zayn III

  Wstałam kilkanaście minut przed Zaynem. Dzisiejsza noc, była dla mnie w pewnym sensie wyjątkowa. Pierwszy raz czułam się,  taka..taka spokojna, kochana i bezpieczna. Wiedziałam, że obietnica bezpieczeństwa ze strony chłopaka nie jest fałszywa i to mnie bardzo cieszy. Kiedy tak leżałam nagle przypomniałam sobie, że jestem wtulona w chłopaka, chciałam się podnieść starałam się Go nie obudzić, niestety po chwili lekko się poruszył, cichutko zamruczał i powoli otworzył swoje cudne, ciemne tęczówki.

- Dzień dobry  - usłyszałam jego ochrypły głos i zobaczyłam ten cudowny uśmiech. Nie mogłam sobie wyobrazić lepszego poranka.

- Dzień dobry.- odwzajemniłam uśmiech.

- Mówiłem Ci już, że jesteś piękna? - jeju jaki on ma cudowny głos, pomyślałam i poczułam żar na policzkach, co mogło oznaczać tylko tyle, że chłopak znowu wywołał u mnie rumieńce.

- A z tym rumieńcem wyglądasz jeszcze piękniej.- poszerzył uśmiech. 
W odpowiedzi sprzedałam mu tylko kuksańca w ramie.

-  No eyy, mówię tylko prawdę.Jak się spało?? Gotowa na podbój Portugalii??

- Bardzo się denerwuje, nie tylko ze względu na chłopaków czy ojca, ale nigdy nie jeździłam tak daleko a w dodatku samolotem. - powiedziałam. - a spało mi się naprawdę dobrze.

*wręcz cudownie* - przeszło mi przez myśl. 

- A Tobie?? Wyspany?? - zapytałam, za co zostałam obdarowana najpiękniejszym uśmiechem, jaki w życiu widziałam.

- Mmm..u boku tak pięknej dziewczyny, mógłbym się codziennie budzić i zasypiać. Dawno tak dobrze nie spałem. - cholera znowu te rumieńce.- Dobra dosyć tego dobrego trzeba wstawać. Najchętniej jeszcze bym poleżał, ale trzeba się ogarnąć.- usiadł przeciągnął się i powoli wstał.

Kiedy go zobaczyłam, sama nie wiedziałam gdzie patrzeć, ciało ozdobione wieloma tatuażami, lekko zmierzwione włosy, mięśnie.- Mój Boże, [T.I] ogarnij się. Skarciłam się. Kiedy tak się w Niego wpatrywałam, chłopak poczuł się najwyraźniej niezręcznie i wybudził mnie z transu.

- No to co jemy na śniadanie? - mówił to cały czas uśmiechając się.

- Eehem, nie wiem, pojęcia nie mam, zdaje się na Twój gust.- odpowiedziałam.

Chłopak wstał z łóżka, wziął strój na dzisiaj, poszedł do łazienki się ubrać po czym od razu zszedł na dół. Postanowiłam zrobić to samo, kiedy byłam już prawie gotowa usłyszałam głos z dołu.

- [T.I] chodź śniadanie na stole. - zawołał.

 Jak zwykle siedzieliśmy w ciszy, którą przerwał chłopak.

- Chłopaki zaraz będą i razem pojedziemy na lotnisko. - zobaczywszy jak moja twarz blednie i malujący się na niej strach, chwycił moją dłoń i szepnął bym się nie martwiła i że wszystko będzie w porządku.

Uśmiechnęłam się blado, chciałam czymś zająć myśli, więc wstałam i posprzątałam po śniadaniu, Zayn próbował mnie powstrzymać, ale nie zamierzałam ustąpić. Po chwili, kiedy wszystko było gotowe poszłam do góry po swoje rzeczy, pięć dni to nie długo, ale ja jak każda kobieta zawsze muszę przesadzić,ale nie ważne i tak nie ma czasu już na przepakowanie. Torba była jak dla mnie na prawdę ciężka, nie chciałam jednak wołać chłopaka, więc sama targałam ją na dół, a przynajmniej taki miałam zamiar, kiedy to zobaczył od razu wystrzelił w moim kierunku i zabrał ode mnie walizkę.

- Oszalałaś? Wziąłbym to, czemu nie poprosiłaś?- Wiedziałam, że tak będzie.

- Eh, ja... ja chciałam.... po prostu..- znowu ten strach.

- Nie denerwuj się, nie jestem zły, ale nie rób tak więcej a jakbyś spadła ze schodów? - martwił się, czułam się z tym dziwnie, ale dobrze wiedzieć, że ktoś się o mnie troszczy.

- Prze...przepraszam.- odezwałam się, kiedy siedzieliśmy już na kanapie i czekaliśmy na chłopaków.

- Nic się nie stało, przecież Ci mówiłem, nie chce po prostu by coś Ci się stało. Naprawdę się nie gniewam.- wyjaśnił mi spokojnie, sprawiając, że poczułam się lepiej. - No chodź tu do mnie.-Wyciągnął w moim kierunku dłoń, przysunęłam się do Niego nieśmiało, a on mnie po prostu przytulił, co odwzajemniłam mocniej się wtulając.

Siedzieliśmy wtuleni, do momentu, aż nie usłyszeliśmy śmiechów chłopaków. Zayn zerwał się, by ich powitać. Weszli do pokoju w którym siedziałam na co tradycyjnie odezwało się uczucie, które ostatnio mnie nie opuszcza..strach, pod jego wpływem skuliłam się na kanapie, spuszczając wzrok na moje palce, które w tym momencie stały się najbardziej interesującą rzeczą na świecie.  Chłopcy zatrzymali się kawałek ode mnie szepcząc coś do bruneta, jednak na tyle głośno bym usłyszała.

- To ta dziewczyna o której wspominałeś? - Zapytał Harry.- Ładniutka.- spojrzał w moją stronę chłopak z bujnymi lokami i zielonymi oczami.

- Zapomnij Hazz, skoro Zayn nie chciał jej zostawić, znaczy że coś do niej czuje. Nie ma sensu startować stary- odezwał się drugi, tym razem był to szatyn z niebieskimi oczami.

- Oh, zamknijcie się...- warknął Zayn i spojrzał w moją stronę. Pokiwał głową zrezygnowany, po czym się odezwał.

- [T.I], to są właśnie moi przyjaciele, o których Ci opowiadałem.

Wstałam niepewnie z miejsca i podeszłam do chłopców, oczywiście stanęłam jak najbliżej Zayna, póki co tylko przy nim czułam się bezpiecznie.

- Ten z burzą loków na głowie to Harry, po lewej stoi Louis, Liam i Niall.- z każdym z nich przywitałam się uściskiem ręki i uśmiechem, a przynajmniej mam nadzieje, że to był uśmiech.

- Ymm, miło Was poznał, Zayn dużo o Was mówił. Mam na imię [T.I].- Czemu tutaj wszyscy reagują na to imię takim zaskoczeniem? Ah no tak.. w Polsce to normalne, tutaj rzadkie.

- Ładnie, ale zaraz... to nie jest brytyjskie imię, skąd jesteś? - Zapytał chyba Niall, swoją drogą całkiem uroczy.

- Jesteś spostrzegawczy..Niall? Dobrze pamiętam? - zapytałam niepewnie.

- Tak, masz dobrą pamięć, ale skoro nie jesteś stąd to skąd??

- No... jakby Wam to powiedzieć...jestem tutejsza, moja mama jest polką, a [T.I] to właśnie z tego kraju. - uśmiechnęłam się.

- Aaa no to wszystko jasne, dobra nie męczmy już dziewczyny, długa droga przed nami trzeba się ruszać na lotnisko. - W końcu uciął Liam.. tak na pewno to był on.

Ruszyliśmy do samochodu, który swoją drogą był jak taki mały autobus, usiadłam oczywiście koło Zayna, obok usiadł Liam, obok niego Harry a na przeciwko Niall i Louis. Rozmawiliśmy o wszystkim, nawet co ciekawe ja się wyluzowałam, Zayn miał rację chłopcy są wspaniali.

- A Paul z Wami nie przyjechał? - Zmienił temat zdziwiony Zayn.

- Dzwoniłem do Niego i powiedział, że będzie czekać na lotnisku. - Poinformował wszystkich Liam.

Droga na lotnisko trwała jeszcze kilka minut po czym wyszliśmy i kierowaliśmy się do wielkiej hali odlotów i przylotów. Obiekt był olbrzymi, trochę się speszyłam nigdy nie byłam w takim miejscu, popatrzyłam z lekkim przerażeniem na chłopaków, ale zdawali się tego nie widzieć, tylko Zayn objął mnie ramieniem, dodając tym otuchy.

- O patrzcie chłopaki, Paul idzie - odezwał się Louis. - Trochę ich poznałam i imion już byłam pewna na sto procent.

Spojrzałam przed siebie i napotkałam wzrok tego ich Paula, ale zaraz przecież to niemożliwe. To... to.. mój ojciec, co on tu robi? Zobaczywszy mężczyznę, chwyciłam Zayn dłoń jeszcze mocniej, zrobiło mi się słabo i poczułam, że za chwilę zemdleje, więc gwałtownie wyszarpałam się z uścisku chłopaka, który chwile temu sama wzmocniłam i usiadłam na krzesełku. Chłopaki kiedy to zobaczyli przystanęli, ale nie odważyli się podejść, nie wiedzieli co się dzieje, byli wyraźnie zdezorientowani. Jedynie do siebie w miarę szybko doszedł Liam, no i Zayn, dali reszcie do zrozumienia, żeby szli dalej a sami usiedli po obu stronach krzesełka,które zajmowałam.

- Yyy..[T.I]? Wszystko w porządku?- Zapytał Liam.

Spojrzałam ostrożnie na chłopaków i na mężczyznę, który już rozmawiał z pozostałą trójką.

- Tak.. to znaczy chyba.... ehh... przepraszam chłopaki, ale ja chyba jednak nie polecę, z Wami.

- Co się dzieje? Przecież rozmawialiśmy o tym w domu, wszystko jest i będzie dobrze. Chłopcy Cię polubili, nie pozwolimy Cię skrzywdzić.Prawda Li? - odezwał się Zayn.

- No jasne,nie wiem czego lub kogo się boisz, ale z Nami jesteś bezpieczna. - słuchałam ich i miałam coraz więcej łez w oczach, którym nie chciałam dać wypłynąć.

- Zayn.. ja... doceniam co dla mnie robisz, robicie i doceniam również to, że chcecie mi pomóc, ale.. on tu jest.- powiedziałam nieśmiało patrząc w stronę Paula.

- Ale kto? Paul? [T.I] mówiłem Ci, że nie ma nic przeciwko byś jechała, to spoko gość, polub...- przewałam mu.

- Nie! Nie polubię, nie chce go znać to... on jest...- nie wiedziałam jak im to powiedzieć.

CDN.
_____________________________

Witajcie kochani ponownie, tym razem Zayn część trzecia, którą w końcu udało mi się napisać zupełnie samej... tym samym tez dedykuje ten rozdział Malikowej, która pomogła mi już wiele wiele razy i jestem Ci wdzięczna Kochana. Wybaczcie, że taki beznadziejny, ale mam nadzieję, że chociaż jednej z Was się spodoba. Piszcie komentarze, rozsyłajcie stronkę dalej. Pomóżcie rozwinąć skrzydła temu blogowi. Pozdrawiam i do następnego. 

3 komentarze: