wtorek, października 06, 2015

Louis V

 To już dzisiaj. Dokładnie za kilkanaście minut poznam nowego doktora, na myśl o którym Beatriz traci swój naturalny kolor i wygląda jak ściana w tym przeklętym budynku, jest dosłownie śnieżno biała. Nie mogłam się już doczekać by poznać tego człowieka i w końcu dowiedzieć się czemu sieje taki strach. Jedyną rozrywką na czas oczekiwania to książka, którą przywiozła mi matka Louisa. Wzięłam ją do ręki usiadłam na łóżku, do którego chcąc nie chcąc musiałam przywyknąć. Około kwadransa później przyszła Betty z przerażoną miną, znacznie bardziej niż rano jeżeli to w ogóle możliwe, co dawało jasno do zrozumienia że doktor już jest. Kiwnęłam głową odłożyłam książkę na miejsce i poszłam za kobietą w kierunku gdzie stał.

 - Doktor Stewart, miło mi, Ty pewnie musisz być Lucy Mitchell, prawda? - Uścisnął moją dłoń i przysięgam, że z niewyjaśnionych przyczyn i ja się zaczęłam bać tego człowieka. - Nie był ani za niski ani za wysoki miał około pięćdziesiąt lat, ale było w nim coś takiego co na prawdę paraliżowało. - Musiał zauważyć, że coś jest nie tak, bo tylko się uśmiechnął, z odległości widać, że to był okropnie fałszywy uśmiech.

 - Nie wiem co Ci o mnie naopowiadano, ale wiedz, że nie jestem taki zły. Nie musisz się mnie bać. - Jasne! Jakoś Ci nie wierzę doktorku. - pomyślałam. - Mam nadzieję, że jedną z moich największych zalet poznasz już niebawem, zobaczysz nie pożałujesz. - szepnął mi jeszcze na ucho takim tonem, że jedyne na co było mnie stać to nerwowe przełknięcie śliny i jak najszybsza ucieczka stamtąd. Przez całą sytuację nie zauważyłam nawet, że zostaliśmy sami.

Biegłam do pokoju jak poparzona,kiedy otworzyłam cichutko drzwi, zobaczyłam Betty. Zupełnie nie wiem jak ona się tu znalazła.Chwilę zajęło mi zorientowanie się, że rozmawia przez telefon. Postanowiłam posłuchać o czym i z kim rozmawia.

- Ja przepraszam, że przeszkadzam, ale muszę pilnie z panem porozmawiać. - A więc to mężczyzna.

- .... - Nie usłyszałam osoby po drugiej stronie, cholera czemu ten telefon musi być taki cichy.

- Chodzi o to, że..ona... ona jest w niebezpieczeństwie, ogromny niebezpieczeństwie. Niech się pan tu zjawi tak szybko jak to tylko możliwe, tu chodzi o jej życie. - Tego było za dużo. Trzasnęłam drzwiami, kobieta ze strachu aż podskoczyła a gdy mnie zobaczyła natychmiast zakończyła połączenie i patrzyła się na mnie z przerażeniem w oczach.

- Betty, z kim rozmawiałaś ? Kto jest w niebezpieczeństwie? Kto ma się tutaj zjawić jak najszybciej? - Byłam zdenerwowana.

- Ymm, moja kuzynka zadała się z jakimś niefajnym towarzystwem, grożą jej i....- Od razu było widać, że kłamie.

- No nie wierze! Betty jesteśmy tutaj razem już jakieś.... trzy miesiące, każdą wolną chwilę spędzamy razem, kogo Ty chcesz do cholery oszukać? - Zamilkła i wystraszona wybiegła z pomieszczenia.

                                                             ***

Mieliśmy akurat krótką przerwę, na przebranie się i chwilowy odpoczynek przed drugą częścią koncertu, zmieniając koszulkę poczułem wibracje  w telefonie, spojrzałem na chłopców, którzy... cóż zadowoleni nie byli, ale to nie moja wina. Zobaczywszy numer Betty uśmiechnąłem się, pamiętam jak jakiś czas temu z jej numeru dzwoniła Luc, miałem głęboką nadzieję, że ta sytuacja się powtórzy, jednak, kiedy usłyszałem Betty, na dodatek taką zdenerwowaną pokazałem chłopakom, by poczekali, a ja za chwilę wrócę i wyszedłem. Mówiła bardzo szybko, ledwo zrozumiale, jednak słowa, że życie mojej ukochanej jest zagrożone zrozumiałem aż za dobrze. Cholera, czemu akurat teraz?! Obiecałem, że jak coś się będzie działo od razu się zjawie, ale trzech nadchodzących koncertów nie mogłem opuścić. Chciałem się właśnie odezwać, ale Beatriz bez słowa zakończyła połączenie, co tylko spotęgowało mój strach. Z nerwów rzuciłem telefon o ścianę, o dziwo nic mu się nie stało. Przekląłem pod nosem i wszedłem do garderoby dokończyć co zacząłem, bo zaraz musieliśmy wychodzić na tą pieprzoną scenę.

                                                         ***

Co to do cholery miało być? Louis, ja rozumiem, ze można mieć zły dzień, ale mylić każdą kolejną piosenkę? Do cholery!Ogarnij się człowieku, co innego zmiana tekstu dla zabawy a co innego takie jawne pomyłki, czyś Ty do końca zwariował. - Ganił mnie oczywiście nie kto inny jak... Paul. Chłopcy dobrze wiedzieli, że mam trudny okres w życiu i próbowali mi jakoś na scenie pomóc, oczywiście nasze fanki również śpiewały wszystkie te zwrotki, w których ja się pomyliłem, albo po prostu nie zaśpiewałem.

- Paul! Uspokój się, nikt nie jest robotem, mamy tą pieprzoną trasę, przez rok! W ogóle kto to wymyślił?! Rozumiem pół roku, no osiem miesięcy ale dwanaście?! Dobrze wiesz, że mam teraz ciężki czas, dwa lata temu straciłem dziecko, a teraz tracę dziewczynę, a wiesz dlaczego?! Bo jestem na jakieś pieprzonej trasie, która oczywiście zasili Twoje zacne konto, podczas gdy po trzech miesiącach dzwoni do mnie pielęgniarka mojej dziewczyny, że grozi jej niebezpieczeństwo, że chodzi o jej życie, a ja nie wiem o co chodzi a co gorsza nie mogę nic zrobić! Naprawdę będziesz mnie objeżdżać za takie błahe rzeczy, jak teksy piosenek?! Fani je znają na pamięć! Przyjeżdżają by nas zobaczyć, a nie wytykać nam każdy pieprzony błąd, ale oczywiście jaśnie pan Paul ma z tym problem! - Wydarłem się na niego, zostawiając zupełnie zdezorientowanego i poszedłem do busa.

Wróciwszy do autobusu, trzasnąłem mocno drzwiami a może i za mocno ponieważ cały kilkutonowy pojazd się zachwiał.Chłopcy patrzyli na mnie z szokiem wymalowanym na twarzach, na co ja ich tylko zmroziłem morderczym spojrzeniem i położyłem się na swoim łóżku, myśląc oczywiście o Lucy i o tym co Betty miała na myśli mówiąc, że jest ona w niebezpieczeństwie.

                                                   *** Perspektywa Betty***

 Zanosiłam właśnie wieczorną porcję leków dla Lucy, kiedy zatrzymał mnie ten gnojek, Stewart.

 - Dokąd tak pędzisz Betty? Czyżby do naszej sierotki Lucy Mitchell? Jeżeli tak to podaj mi to i ja  pójdę w końcu muszę poznać tą biedną zbłąkaną istotkę, czyż nie? - Zrobiło mi się słabo, dobrze wiedziałam co miał na myśli mówiąc "muszę ją poznać", biedna dziewczyna, mam tylko nadzieję, że jej chłopak tu przyjedzie, nim będzie za późno. - odsunęłam odruchowo tacę, ostrożnie się cofając i idąc dalej do pokoju gdzie przebywała ta biedna, niczego nieświadoma dziewczyna.

- Zostaw ją, rozumiesz? Przeżywa ciężkie chwilę, czy odsiadka Cię niczego nie nauczyła? W ogóle dlaczego akurat tobie się to zastępstwo dostało?! Jesteś chory, nie wiem jakim cudem po tym wszystkim jeszcze możesz ten zawód wykonywać. Jesteś zwykłym zboczeńcem! - Tym oto sposobem dostałam z pięści w twarz w skutek czego upadłam i straciłam świadomość.

                                                                  ***

Siedziałam przy oknie czekając na Betty, która jak co wieczór przynosiła mi tabletki, dzięki którym mogłam normalnie spać no i moja psychika nie płatała mi figli. Dziwiło mnie, czemu jeszcze jej nie ma,ewidentnie się spóźniała, ale postanowiłam nie panikować i jak się później okazało, opłacało się a przynajmniej na początku kiedy drzwi się otwierały tak myślałam. Mina mi jednak zrzedła w momencie kiedy zamiast kobiety, której się spodziewałam zobaczyłam Stewart`a. Postawił tacę na stoliku. Myślałam, że wyjdzie, niestety tak się nie stało. Kazał mi połknąć lekarstwo, które podobno przekazała mu Betty, po czym usiadł na łóżku, niebezpiecznie blisko mnie. Najbardziej jednak przerażało mnie to, że im bardziej ja się odsuwałam, ten przybliżał się jeszcze bardziej. Nie mając już najmniejszej drogi ucieczki, chciałam wybiec na korytarz, żeby tylko nie przebywać w jednym pomieszczeniu z tym człowiekiem. Na moje nieszczęście okazało się, że są one... zamknięte na klucz. Mój towarzysz musiał być zadowolony z takiego obrotu sprawy bo tylko zaśmiał się z wyraźną kpiną.

 - No i widzisz? Jesteś skazana na mnie. Na moją łaskę i nie łaskę. Spokojnie nie zrobię Ci krzywdy, a jak będziesz grzeczna to może być na prawdę przyjemnie.Chwycił mnie za pośladki. - Zrobiło mi się słabo, nie wiedziałam co się dziej, traciłam kontrole nad własnym ciałem. Mężczyzna zaczął całować i dotykać coraz odważniej. Chciałam się ruszyć, wyrwać, ale nie mogłam. Ciało miałam zupełnie bezwładne, w końcu zemdlałam.

Odzyskawszy świadomość kilku godzin później, obudziłam się w łóżku przykryta kołdrą, jednak całkiem naga. Byłam przerażona. Zaczęłam krzyczeć. Z każdą minutą coraz głośnie i głośniej, aż w końcu usłyszała mnie Betty, w mgnieniu oka znalazła się obok mnie, jak mnie zobaczyła w oczach stanęły jej łzy, których swoją drogą ja już nie dałam rady powstrzymywać. Usiadła na łóżku obok, zupełnie jak poprzedniej nocy on. Ostrożnie wzięła mnie w ramiona kołysząc i w kółko przepraszając. W ten oto sposób powoli do mnie docierało co się stało. Tabletki.  Stewart. Spóźnienie Betty. Drzwi na klucz. On mnie zgwałcił, a ta tabletka jakimś cudem nie była lekarstwem tylko, pigułką gwałtu. Byłam załamana i przerażona. Chciałabym aby Louis był przy mnie, tęsknie za nim, on by mnie nigdy nie pozwolił skrzywdzić.

 - Chcę do Louisa, Betty błagam Cię zabierz mnie do niego, ja nie chce tu być. - Płakałam.

 - Spokojnie słoneczko, już nie długo będziecie razem, obiecuje Ci, mówiłam mu żeby przyjechał.Wtedy co usłyszałaś moją rozmowę. Wiem, że Cię okłamałam, ale Dylan, znaczy Dr. Stewart mi zabronił dawać Ci do niego dzwonić, więc postanowiłam zrobić to ja, przepraszam, ze Cię okłamałam, ale nie miałam wyjścia Lucy. - Teraz to już płakałyśmy obie.

Ta kobieta jest cudowna, naraża swoje życie i bezpieczeństwo, żeby pomóc mi się stąd wydostać i informuje Louisa o tym wszystkim co się dzieję. Nie wiem co ja bym bez niej zrobiła. Ciekawe tylko kiedy w końcu się tu zjawi.

-----------------------------------------------

Przepraszam kochani, ze takie beznadziejne i  że tyle czekaliście. Nie pytajcie o ilość części bo nie mam za bardzo pojęcia. Chcę jakoś w miarę porządnie zakończenie zrobić, a nie chcę urywać wątku, efekcie spalić końca. Mam jednak nadzieję, że Wam się podoba :) Oczywiście wiecie co robić :)








2 komentarze:

  1. Opowiadanie wspaniałe, trzyma w napięciu i o to chodzi!! Czyta się obgryzając paznokcie z niecierpliwości i strachu. Biedna dziewczyna, jeśli faktycznie została zgwałcona, to jej chłopak powinien rozprawić się z nim, bezwzględnie!!! Trzymam kciuki za dalszą część, oby była tak samo ciekawa, jak ta powyższa!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow co za napięcie ;o Neeeext ♥

    OdpowiedzUsuń